tekst : Małgosia Ziółkowska
W
teledysku zespołu D4D „Love is dangerous” (tłum.„miłość jest niebezpieczna”) ruch został zastosowany ściśle według rytmu
piosenki, lecz wbrew pozorom wcale nie jest on przewidywalny. Realizatorzy
zastosowali w powyższym filmie niezwykle ciekawe cięcia montażowe, dzięki
którym główna bohaterka teledysku, tańcząca blondynka (Ela Przygoda) pojawia
się nieustannie w różnych strojach, pozach i miejscach. Wykonuje ona dynamiczny
taniec z pogranicza disco i elektro w sklepie spożywczym Sezam, przejściu
podziemnym obok Rotundy, szkole, prywatnym mieszkaniu oraz kościele przy ulicy
Narutowicza w Warszawie. W piosence dominuje dźwięk perkusji, instrumentów
klawiszowych, efekty dźwiękowe oraz komputerowo przetworzony głos wokalisty,
który brzmi jak robot.
Teledysk
powstał stosunkowo niedawno, lecz utrzymany jest w stylu lat osiemdziesiątych. Tancerka
ubrana jest naprzemiennie w błękitną bluzkę, czarno-szaro-różowy kostium z
eksponowanymi poduszkami na ramionach i czarne legginsy, złotą marynarkę,
srebrną folię aluminiową, stanik, mini i czarny sweter, odpięte kurteczki
oraz niebieskie majtki i białą koszulkę
z aplikacjami. Młodzi mężczyźni pojawiający się we filmie są wyłącznie w
dżinsach lub bokserkach, więc modowo neutralni – zdają się być widzami
wielomiejscowego i różnobarwnego tańca blond piękności. Przechodnie oraz
klienci sklepu, będący mniej lub bardziej świadomym tłem dla tancerki, nie
zwracają uwagi strojem ani zachowaniem, co pozwala sądzić, iż w tej historii
ważna jest tylko ona – dominująca, pewna siebie, energiczna i atrakcyjna kobieta.
Jej
ruch jest narratorem, a ona – niebezpieczna – to tytuł tego teledysku. Tancerka nie boi się
dynamicznie zagarniać dla siebie zastanej przestrzeni, dotykać własnego ciała
czy tańczyć zmysłowo przed trzema chłopakami. Porusza się w sposób absolutnie
wyzwolony, energiczny, spontaniczny, kobiecy oraz izolacyjny. Bywa również
kontrastem – gdy ubrana w srebrną folię aluminiową tańczy przed obrazem
przedstawiającym pejzaż jesienny. Jej ciało zdaje się być w pewnej chwili dla
niej kajdankami – zapętla się i unieruchamia. Gdy na samym końcu teledysku
uderza rękoma o ścianę tunelu i osuwa się na ziemię, zdaje się być bezradna. Po
chwili jednak wstaje – czy to jej kolejna gra?
Uwagę
zwraca zastosowane światło (białe, żółte, różowe i błękitne) – najczęściej skierowane prosto w obiektyw
rejestrującej kamery, co powoduje momentami nieostry odbiór postaci obecnych w
jej kadrze. Wszechobecne w teledysku jarzeniówki przenoszą widza do świata
późnego PRL’u, w którym były one zarówno we wszystkich sklepach, przychodniach,
tunelach, szkołach i wielu innych miejscach. Ani przez moment nie mamy do
czynienia ze światłem naturalnym.
Można
dopatrzeć się pewnej symboliki w tym filmie. Miłości się uczymy od dziecka
(szkoła), modlimy się o nią (kościół), próbujemy ją kupić (sklep), tęsknimy za
nią (mieszkanie) albo ją przegapiamy (ulica) – zawsze powinniśmy pamiętać, iż
nierozerwalnie wiąże się ona z ryzykiem. Nie tylko odrzucenia przez drugą
osobę, ale również utraty siebie, zakłamania czy rutyny. Mam wrażenie, że gdyby
Madonna, słynna królowa pop tworzyła w latach osiemdziesiątych teledysk w
polskich realiach, nie uczyniłaby tego lepiej niż zespół D4D.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz