czwartek, 20 czerwca 2013

MADONNA W CZASACH PRL’u

tekst : Małgosia Ziółkowska

 
W teledysku zespołu D4D „Love is dangerous” (tłum.„miłość jest niebezpieczna”)  ruch został zastosowany ściśle według rytmu piosenki, lecz wbrew pozorom wcale nie jest on przewidywalny. Realizatorzy zastosowali w powyższym filmie niezwykle ciekawe cięcia montażowe, dzięki którym główna bohaterka teledysku, tańcząca blondynka (Ela Przygoda) pojawia się nieustannie w różnych strojach, pozach i miejscach. Wykonuje ona dynamiczny taniec z pogranicza disco i elektro w sklepie spożywczym Sezam, przejściu podziemnym obok Rotundy, szkole, prywatnym mieszkaniu oraz kościele przy ulicy Narutowicza w Warszawie. W piosence dominuje dźwięk perkusji, instrumentów klawiszowych, efekty dźwiękowe oraz komputerowo przetworzony głos wokalisty, który brzmi jak robot.

Teledysk powstał stosunkowo niedawno, lecz utrzymany jest w stylu lat osiemdziesiątych. Tancerka ubrana jest naprzemiennie w błękitną bluzkę, czarno-szaro-różowy kostium z eksponowanymi poduszkami na ramionach i czarne legginsy, złotą marynarkę, srebrną folię aluminiową, stanik, mini i czarny sweter, odpięte kurteczki oraz  niebieskie majtki i białą koszulkę z aplikacjami. Młodzi mężczyźni pojawiający się we filmie są wyłącznie w dżinsach lub bokserkach, więc modowo neutralni – zdają się być widzami wielomiejscowego i różnobarwnego tańca blond piękności. Przechodnie oraz klienci sklepu, będący mniej lub bardziej świadomym tłem dla tancerki, nie zwracają uwagi strojem ani zachowaniem, co pozwala sądzić, iż w tej historii ważna jest tylko ona – dominująca, pewna siebie, energiczna i atrakcyjna  kobieta.

Jej ruch jest narratorem, a ona – niebezpieczna –  to tytuł tego teledysku. Tancerka nie boi się dynamicznie zagarniać dla siebie zastanej przestrzeni, dotykać własnego ciała czy tańczyć zmysłowo przed trzema chłopakami. Porusza się w sposób absolutnie wyzwolony, energiczny, spontaniczny, kobiecy oraz izolacyjny. Bywa również kontrastem – gdy ubrana w srebrną folię aluminiową tańczy przed obrazem przedstawiającym pejzaż jesienny. Jej ciało zdaje się być w pewnej chwili dla niej kajdankami – zapętla się i unieruchamia. Gdy na samym końcu teledysku uderza rękoma o ścianę tunelu i osuwa się na ziemię, zdaje się być bezradna. Po chwili jednak wstaje – czy to jej kolejna gra?

Uwagę zwraca zastosowane światło (białe, żółte, różowe i błękitne) –  najczęściej skierowane prosto w obiektyw rejestrującej kamery, co powoduje momentami nieostry odbiór postaci obecnych w jej kadrze. Wszechobecne w teledysku jarzeniówki przenoszą widza do świata późnego PRL’u, w którym były one zarówno we wszystkich sklepach, przychodniach, tunelach, szkołach i wielu innych miejscach. Ani przez moment nie mamy do czynienia ze światłem naturalnym.

Można dopatrzeć się pewnej symboliki w tym filmie. Miłości się uczymy od dziecka (szkoła), modlimy się o nią (kościół), próbujemy ją kupić (sklep), tęsknimy za nią (mieszkanie) albo ją przegapiamy (ulica) – zawsze powinniśmy pamiętać, iż nierozerwalnie wiąże się ona z ryzykiem. Nie tylko odrzucenia przez drugą osobę, ale również utraty siebie, zakłamania czy rutyny. Mam wrażenie, że gdyby Madonna, słynna królowa pop tworzyła w latach osiemdziesiątych teledysk w polskich realiach, nie uczyniłaby tego lepiej niż zespół D4D.

 
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz